piątek, 14 listopada 2014

Mleko, nasz wróg czy przyjaciel?

W ostatnim poście dotyczącym zasad zdrowego odżywiania wahałam się czy wprowadzić zdanie na temat picia mleka. Uznałam w końcu, że zostawię tak jak podaje Instytut Żywienia, a w dzisiejszym poście wytłumaczę dlaczego polecam spożywanie raczej mlecznych przetworów niż samego mleka.
Do tej pory najmocniejszą stroną picia mleka był wszechobecny w nim wapń i ponoć jego świetna przyswajalność. Mleko zostało wyniesione na wyżyny jako naturalny lek na osteoporozę. Czy naprawdę tak jest w rzeczywistości?
Od pewnego czasu jesteśmy zalewani szeregiem informacji dotyczących detronizacji mleka. Ostatnio głośno zaczęto mówić o tym, że mleko tak naprawdę nie zapobiega osteoporozie, wręcz przeciwnie, powoduje różne schorzenia i problemy z układem kostnym i krwionośnym. Szukając informacji dotyczących momentu rozpowszechniania tych nowin dotarłam do artykułów z przed ponad 20 lat! Wnioski z nich płynące były poparte wynikami wieloletnich badań. W takim razie dlaczego kilka lat temu była wielka akcja PIJ MLEKO!? Dlaczego nikt nic nie robi w celu zmniejszania ryzyka zachorowalności na osteoporozę czy innych problemów zdrowotnych skoro takie wnioski płyną z badań?
Opinii jest wiele. Świat podzielony jest na zwolenników i przeciwników picia mleka. Wielkie koncerny spożywcze i farmaceutyczne muszą sobie jakoś radzić. Komu ufać w tej sytuacji?

Chciałabym przedstawić swoją opinię na temat picia mleka i magicznego pierwiastka, o który tu w głównej mierze chodzi - wapnia.
Na początku chciałabym rzucić oczywistym i podburzającym wiarę w mleko faktem – czy wiecie, że w krajach o najwyższym wskaźniku spożywania mleka jest również najwyższy wskaźnik zachorowalności na osteoporozę? Przypadek? Czysty zbieg okoliczności? Może by taki był gdyby nie fakt, że w krajach gdzie mleko spożywane jest w najmniejszych ilościach, ludzie nie mają problemów z ubytkami kostnymi.

Kilka lat temu czułam się szczerze zagubiona tymi wszystkimi nowinami dotyczącymi mleka. W końcu od dziecka jesteśmy karmieni informacjami na temat pozytywnych aspektów wynikających z jego picia. Do dzisiaj przed oczami widzę reklamę, w której wszelkie ubytki kości są wypełniane wapniem przyswajalnym z mleka. Prawa marketingu. No comment.

Wapń nie jest najważniejszy?


Biorąc pod uwagę to iż kości są zbudowane przede wszystkim z wapnia, logicznym się wydaje, że jego  przyjmowanie powinno mieć wpływ na zdrowie kośćca. Obecnie poleca się przyjmować od 1000-1500 mg wapnia dziennie, czego celem ma być zmniejszenie ryzyka zachorowalności na osteoporozę. Co ciekawe, najniższy wskaźnik zachorowalności na tą chorobę ma plemię afrykańskie Bantu, gdzie spożycie dzienne wapnia utrzymuje się na poziomie od 175-475 mg na dobę. Podobny przykład prezentuje Japonia gdzie dzienne spożycie wapnia wynosi ok. 540 mg, a problem z osteoporozą jest tam prawie nieznany. Przeciwnym przykładem są Stany Zjednoczone gdzie przyjmowanie wapnia waha się w okolicach 1700 mg, a  problem z osteoporozą jest tam nagminny.
Wszyscy mówią o wapniu, a zapominają (bądź nie są świadomi), że na budowę i utrzymanie kości w zdrowiu wpływa ogromna ilość innych składników, tj. fosfor, magnez, cynk, mangan, bor, miedź, fluor, witaminy A, C, D, B6, B12, K, kwas foliowy, białka oraz podstawowe kwasy tłuszczowe.
Ważna jest też świadomość, że nadmiar takich składników jak tłuszcze nasycone, białka, cukry, niektóre leki, alkohol, kofeina, tytoń, toksyny, stres, nadmierne opalanie i wiele innych, wpływa wyniszczająco na budowę kości.Co ważne, nadmiar wapnia powoduje wypłukiwanie go z naszego organizmu bądź osadza się w nerkach.
Wapń jest istotnym elementem naszej diety, ale nacisk na przyjmowanie tego pierwiastka nie jest do końca przemyślany.

Aby nasz wapń dobrze się wchłonął potrzebuje odpowiedniej ilości fosforu i magnezu. Stosunek wapnia do fosforu i wapnia do magnezu powinna wynosić 2:1 w obu przypadkach. Wynika to z faktu, iż zbyt duża podaż fosforu i magnezu skutkuje zahamowaniem wchłaniania wapnia.
Tabela pokazuje, że nie do końca te proporcje w mleku nie pochodzącym od człowieka są korzystne. 
Bogatym źródłem przyswajalnego wapnia jest wiele warzyw, owoców morza, orzechów itp.




Co z tym rakiem?


Jakiś czas temu przeczytałam książkę Thomasa Colina Campbella, który (w wielkim skrócie) przeprowadzał największe i najpełniejsze badania dotyczące odżywiania – tzw. badanie chińskie. Wskazują one jednoznacznie, że białko – konkretnie kazeina, która stanowi 80% składu mleka krowiego, w znacznym stopniu wpływa na rozwój nowotworów. Zaznaczam, że z jego badań nie wynika, by kazeina powodowała powstania raka, jednakże znacząco ułatwia jego rozwój! 
Wg Campbella dzieje się tak, w przypadku gdy ilość białka (kazeiny) w diecie przekracza 20% dziennego zapotrzebowania. Jest to wynik przekraczający zalecaną dzienną dawkę, która wynosi 10-15%. 
Obniżenie tej wartości poniżej 20% automatycznie powodowała spowolnienie, a nawet zahamowanie rozwoju nowotworu. 
Jeżeli ktoś nie jest podatny lub poddany na czynniki rakotwórcze, a także nie cierpi już na chorobę nowotworową – taka dawka kazeiny nie będzie miała takiego wpływu na jego organizm.


To wszystko wina kazeiny?


Michał Tombak, wybitny chemik i biolog, w swoich publikacjach zwraca uwagę, że mleko nie jest dobrym składnikiem pokarmowym. Różnicą pomiędzy mlekiem krowim a mlekiem matki jest występująca w tym pierwszym duża ilość kazeiny, która okazuje się dość szkodliwym białkiem dla naszego organizmu.
Kazeina jest trawiona tylko za pomocą podpuszczki, która zanika u dzieci w wieku ok. 1-2 lat. Od tej pory mleko staje się dla organizmu ciężkostrawne. Krowie mleko ścina się w żołądku pod wpływem kwaśnych soków żołądkowych i oblepia inne produkty utrudniając ich trawienie. Ponadto, niestrawiona kazeina ułatwia tworzenie się kamieni nerkowych poprzez ich sklejanie. Niestrawione mleko osiada w naszych tkankach i ścięgnach w formie śluzu. To wszystko może powodować poważne problemy trawienne i całkowicie zaburzyć pracę układu pokarmowego. Prof. Pierre-Henri Rolland uważa z kolei, że kazeina tworzy w organizmie homocysteinę, która zapycha tętnice i żyły, co może skutkować chorobami układu krążenia i co za tym idzie prowadzić do zawału. Dodatkowo, w książce p.t.: "Mleko. Cichy morderca", możemy wyczytać, że tytułowy bohater powoduje: katar, katar sienny, astmę, zapalenie oskrzeli, przeziębienia, wycieki z nosa, pogorszenie wzroku, kataraktę, nadwagę, infekcje ucha, bóle głowy, niestrawność, alergie, biegunkę, zaparcia, palpitacje i inne poważne choroby serca, wysokie ciśnienie, kamienie nerkowe, artretyzm, zapalenie kręgosłupa, guzy, a przede wszystkim raka.
Inaczej jest jednak w przypadku kwaśnych produktów mlecznych, takich jak: kefir, jogurt, twaróg czy ser żółty, do spożywania których zachęca wszystkich Tombak. W jego opinii, bakterie charakterystyczne dla kwaśnego środowisko pomagają w trawieniu, z którym nasz układ pokarmowy miałby niemały problem, dlatego też z produktów tych można spokojnie korzystać (zachowując oczywiście umiar:)). 


Czy to wszystko?


Jest to jedynie wierzchołek góry lodowej, dotyczący aspektów picia mleka. W niewielkim stopniu przedstawiłam kilka stanowisk ukazujących mleko w niekorzystnym świetle. Nie mam zbyt wielkich wyrzutów sumienia, ponieważ kieruje się po części prawem natury, które ukazuje jak należy żyć. Bo czy widział ktoś kiedyś krowę pijącą mleko? Bądź innego dorosłego ssaka (poza człowiekiem oczywiście)? Ktoś powie – ale koty lubią mleko. To błąd, za który odpowiada człowiek. Dorosły kot nie potrzebuje mleka, pije je jedynie z przyzwyczajenia, do którego doprowadził go nieodpowiedzialny właściciel (większość jednak zdaje sobie sprawę, że dorosłemu kotu szkodzi ten napój). Wiecie, że koty, które piją mleko przez całe życie żyją o połowę krócej od tych, które piją po prostu wodę? O połowę!

Zapytacie więc co robić, żeby zapobiec osteoporozie? Ogromna i dobrze przyswajalna ilość wapnia znajduje się w wielu produktach roślinnych, warzywach, mięsie, owocach morza, orzechach itp. Jak już wspominałam we wcześniejszym poście, podstawową zasadą idealnej diety jest jej różnorodność. Pamiętajcie, że nie tylko wapń wpływa na strukturę naszego kośćca. Poza tym, coś o czym często się zapomina – ćwiczenia fizyczne! Zwiększają one gęstość mineralną kości! Podczas ćwiczeń, aby wytrzymać obciążenie, kości wytwarzają strukturalne substancje pomocnicze! Więc nie zapominajmy o ruchu!

Troszkę filozofii na koniec wzorem zakładu Pascala - lepiej nie pić mleka, bo nawet jeżeli nie powoduje żadnych z powyższych konsekwencji, to i tak nie będziemy stratni, ponieważ przez bogatą dietę zapewnimy sobie wszystkich potrzebnych naszemu organizmowi składników. Jeżeli jednak sprawdzi się czarny scenariusz, i mleko okaże się jednym z największych trucicieli organizmu - my, nie pijąc mleka, zyskamy zdrowie, które nigdy nie jest łatwo odbudować po latach złych przyzwyczajeń, tym bardziej w sytuacjach, kiedy może okazać się już za późno.


Bibliografia:

"Nowoczesne zasady odżywiania" T. Colin Campbell

"Zdrowie zaczyna się od jedzenia" M. i D. Hartwig
"Jak żyć długo i zdrowo" M. Tombak
"Mleko. Cichy morderca" Sharma Kishare


5 komentarzy:

  1. Mój Mąż powinien dokładnie przeczytać ten post, bo jest mlekowym potworem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę go przysłać do mnie :) chętnie zmienię Jego światopogląd :).

      Usuń
  2. Gratuluje bloga Tusiaczku. Sama prawda w powyższym poście. Warto się zastanowić na ilością spożywanego mleka. A tym bardziej nie wolno dawać mleka Kotom! Czekam na więcej postów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniołku, cieszę się bardzo, że tu trafiłaś. Oczywiście zapraszam jak najczęściej do lektury :)

      Usuń
  3. Ja niestety nie mogę pić mleka. Nigdy nie zastanawiałam się czy jest wrogiem czy przyjacielem człowieka.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...