Do tej pory najmocniejszą stroną picia mleka był wszechobecny
w nim wapń i ponoć jego świetna przyswajalność. Mleko zostało wyniesione na
wyżyny jako naturalny lek na osteoporozę. Czy naprawdę tak jest w rzeczywistości?
Od pewnego czasu jesteśmy zalewani szeregiem
informacji dotyczących detronizacji mleka. Ostatnio głośno zaczęto mówić o tym,
że mleko tak naprawdę nie zapobiega osteoporozie, wręcz przeciwnie, powoduje
różne schorzenia i problemy z układem kostnym i krwionośnym. Szukając
informacji dotyczących momentu rozpowszechniania tych nowin dotarłam do
artykułów z przed ponad 20 lat! Wnioski z nich płynące były poparte wynikami
wieloletnich badań. W takim razie dlaczego kilka lat temu była wielka akcja PIJ
MLEKO!? Dlaczego nikt nic nie robi w celu zmniejszania ryzyka zachorowalności
na osteoporozę czy innych problemów zdrowotnych skoro takie wnioski płyną z
badań?
Opinii jest wiele. Świat podzielony jest na zwolenników i
przeciwników picia mleka. Wielkie koncerny spożywcze i farmaceutyczne muszą
sobie jakoś radzić. Komu ufać w tej sytuacji?
Chciałabym przedstawić swoją opinię na temat picia mleka i magicznego
pierwiastka, o który tu w głównej mierze chodzi - wapnia.
Na początku chciałabym rzucić oczywistym i podburzającym
wiarę w mleko faktem – czy wiecie, że w krajach
o najwyższym wskaźniku spożywania mleka jest również najwyższy wskaźnik
zachorowalności na osteoporozę? Przypadek? Czysty zbieg okoliczności?
Może by taki był gdyby nie fakt, że w
krajach gdzie mleko spożywane jest w najmniejszych ilościach, ludzie nie mają
problemów z ubytkami kostnymi.
Kilka lat temu czułam się szczerze zagubiona tymi wszystkimi
nowinami dotyczącymi mleka. W końcu od dziecka jesteśmy karmieni informacjami
na temat pozytywnych aspektów wynikających z jego picia. Do dzisiaj przed oczami widzę reklamę,
w której wszelkie ubytki kości są wypełniane wapniem przyswajalnym z mleka.
Prawa marketingu. No comment.
Wapń nie jest najważniejszy?
Biorąc pod uwagę to iż kości są zbudowane przede wszystkim z
wapnia, logicznym się wydaje, że jego
przyjmowanie powinno mieć wpływ na zdrowie kośćca. Obecnie poleca się
przyjmować od 1000-1500 mg wapnia dziennie, czego celem ma być zmniejszenie
ryzyka zachorowalności na osteoporozę. Co ciekawe, najniższy wskaźnik
zachorowalności na tą chorobę ma plemię afrykańskie Bantu, gdzie spożycie
dzienne wapnia utrzymuje się na poziomie od 175-475 mg na dobę. Podobny
przykład prezentuje Japonia gdzie dzienne spożycie wapnia wynosi ok. 540 mg, a
problem z osteoporozą jest tam prawie nieznany. Przeciwnym przykładem są Stany Zjednoczone gdzie przyjmowanie wapnia waha się w okolicach 1700 mg, a problem z osteoporozą jest tam nagminny.
Wszyscy mówią o wapniu, a zapominają (bądź nie są świadomi),
że na budowę i utrzymanie kości w zdrowiu wpływa ogromna ilość innych
składników, tj. fosfor, magnez, cynk, mangan, bor, miedź, fluor, witaminy A, C,
D, B6, B12, K, kwas foliowy, białka oraz podstawowe kwasy tłuszczowe.
Ważna jest też świadomość, że nadmiar takich składników jak
tłuszcze nasycone, białka, cukry, niektóre leki, alkohol, kofeina, tytoń,
toksyny, stres, nadmierne opalanie i wiele innych, wpływa wyniszczająco na
budowę kości.Co ważne, nadmiar wapnia powoduje wypłukiwanie go z naszego organizmu bądź osadza się w nerkach.
Wapń jest istotnym elementem naszej diety, ale nacisk na
przyjmowanie tego pierwiastka nie jest do końca przemyślany.

Tabela pokazuje, że nie do końca te proporcje w
mleku nie pochodzącym od człowieka są korzystne.
Bogatym źródłem przyswajalnego wapnia jest wiele warzyw, owoców morza, orzechów itp.
Co z tym rakiem?
Jakiś czas temu przeczytałam książkę Thomasa Colina Campbella, który (w wielkim
skrócie) przeprowadzał największe i najpełniejsze badania dotyczące
odżywiania – tzw. badanie chińskie. Wskazują one jednoznacznie, że białko – konkretnie kazeina, która stanowi 80% składu mleka krowiego, w znacznym stopniu wpływa na
rozwój nowotworów. Zaznaczam, że z jego badań nie wynika, by kazeina powodowała powstania raka, jednakże znacząco ułatwia jego rozwój!
Wg Campbella dzieje się tak, w przypadku gdy ilość białka (kazeiny) w diecie przekracza 20% dziennego
zapotrzebowania. Jest to wynik przekraczający zalecaną dzienną dawkę, która wynosi
10-15%.
Obniżenie tej wartości poniżej 20% automatycznie powodowała spowolnienie, a nawet zahamowanie rozwoju nowotworu.
Jeżeli ktoś nie jest podatny lub poddany na czynniki rakotwórcze, a także nie cierpi już na chorobę nowotworową – taka dawka kazeiny nie będzie miała takiego wpływu na jego organizm.
Obniżenie tej wartości poniżej 20% automatycznie powodowała spowolnienie, a nawet zahamowanie rozwoju nowotworu.
Jeżeli ktoś nie jest podatny lub poddany na czynniki rakotwórcze, a także nie cierpi już na chorobę nowotworową – taka dawka kazeiny nie będzie miała takiego wpływu na jego organizm.
To wszystko wina kazeiny?
Michał Tombak, wybitny chemik i biolog, w swoich publikacjach zwraca uwagę, że mleko nie jest dobrym składnikiem pokarmowym. Różnicą pomiędzy
mlekiem krowim a mlekiem matki jest występująca w tym pierwszym duża ilość kazeiny, która
okazuje się dość szkodliwym białkiem dla naszego organizmu.
Kazeina jest trawiona tylko za pomocą podpuszczki, która
zanika u dzieci w wieku ok. 1-2 lat. Od tej pory mleko staje się dla organizmu
ciężkostrawne. Krowie mleko ścina się w żołądku pod wpływem kwaśnych soków
żołądkowych i oblepia inne produkty utrudniając ich trawienie. Ponadto, niestrawiona kazeina ułatwia tworzenie się kamieni nerkowych poprzez ich sklejanie. Niestrawione mleko osiada w naszych tkankach i ścięgnach w formie śluzu. To wszystko może
powodować poważne problemy trawienne i całkowicie zaburzyć pracę układu
pokarmowego. Prof. Pierre-Henri Rolland uważa z kolei, że kazeina tworzy w organizmie homocysteinę, która zapycha tętnice i żyły, co może skutkować chorobami układu krążenia i co za tym idzie prowadzić do zawału. Dodatkowo, w książce p.t.: "Mleko. Cichy morderca", możemy wyczytać, że tytułowy bohater powoduje: katar, katar sienny, astmę, zapalenie oskrzeli, przeziębienia, wycieki z nosa, pogorszenie wzroku, kataraktę, nadwagę, infekcje ucha, bóle głowy, niestrawność, alergie, biegunkę, zaparcia, palpitacje i inne poważne choroby serca, wysokie ciśnienie, kamienie nerkowe, artretyzm, zapalenie kręgosłupa, guzy, a przede wszystkim raka.
Inaczej jest jednak w przypadku kwaśnych produktów mlecznych, takich jak: kefir, jogurt,
twaróg czy ser żółty, do spożywania których zachęca wszystkich Tombak. W jego opinii, bakterie charakterystyczne dla kwaśnego środowisko pomagają w trawieniu, z którym nasz układ pokarmowy miałby niemały problem, dlatego też z produktów tych można spokojnie korzystać (zachowując oczywiście umiar:)).
Czy to wszystko?
Jest to jedynie wierzchołek góry lodowej, dotyczący aspektów picia
mleka. W niewielkim stopniu przedstawiłam kilka stanowisk ukazujących mleko w
niekorzystnym świetle. Nie mam zbyt wielkich wyrzutów sumienia, ponieważ kieruje
się po części prawem natury, które ukazuje jak należy żyć. Bo czy widział ktoś
kiedyś krowę pijącą mleko? Bądź innego dorosłego ssaka (poza człowiekiem oczywiście)? Ktoś powie – ale koty lubią mleko. To błąd, za który odpowiada człowiek. Dorosły kot nie potrzebuje mleka, pije je jedynie z przyzwyczajenia, do którego doprowadził go nieodpowiedzialny właściciel (większość jednak zdaje sobie sprawę, że dorosłemu kotu
szkodzi ten napój). Wiecie, że koty, które piją mleko przez całe życie żyją o
połowę krócej od tych, które piją po prostu wodę? O połowę!
Zapytacie więc co robić, żeby zapobiec osteoporozie? Ogromna
i dobrze przyswajalna ilość wapnia znajduje się w wielu produktach roślinnych,
warzywach, mięsie, owocach morza, orzechach itp. Jak już wspominałam we
wcześniejszym poście, podstawową zasadą idealnej diety jest jej różnorodność.
Pamiętajcie, że nie tylko wapń wpływa na strukturę naszego kośćca. Poza tym, coś
o czym często się zapomina – ćwiczenia fizyczne! Zwiększają one gęstość
mineralną kości! Podczas ćwiczeń, aby wytrzymać obciążenie, kości wytwarzają
strukturalne substancje pomocnicze! Więc nie zapominajmy o ruchu!
Troszkę filozofii na koniec wzorem zakładu Pascala - lepiej nie pić mleka, bo nawet jeżeli nie powoduje żadnych z powyższych konsekwencji, to i tak nie będziemy stratni, ponieważ przez bogatą dietę zapewnimy sobie wszystkich potrzebnych naszemu organizmowi składników. Jeżeli jednak sprawdzi się czarny scenariusz, i mleko okaże się jednym z największych trucicieli organizmu - my, nie pijąc mleka, zyskamy zdrowie, które nigdy nie jest łatwo odbudować po latach złych przyzwyczajeń, tym bardziej w sytuacjach, kiedy może okazać się już za późno.
"Nowoczesne zasady odżywiania" T. Colin Campbell
"Zdrowie zaczyna się od jedzenia" M. i D. Hartwig
"Jak żyć długo i zdrowo" M. Tombak
"Mleko. Cichy morderca" Sharma Kishare
Mój Mąż powinien dokładnie przeczytać ten post, bo jest mlekowym potworem ;)
OdpowiedzUsuńProszę go przysłać do mnie :) chętnie zmienię Jego światopogląd :).
UsuńGratuluje bloga Tusiaczku. Sama prawda w powyższym poście. Warto się zastanowić na ilością spożywanego mleka. A tym bardziej nie wolno dawać mleka Kotom! Czekam na więcej postów
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniołku, cieszę się bardzo, że tu trafiłaś. Oczywiście zapraszam jak najczęściej do lektury :)
UsuńJa niestety nie mogę pić mleka. Nigdy nie zastanawiałam się czy jest wrogiem czy przyjacielem człowieka.
OdpowiedzUsuń